Przebywając w Stoczku Klasztornym poczułem
magię lata. Marzę o dłuższym odpoczynku, zatem z niecierpliwością odliczam dni
do 30 czerwca.
Donoszę, że wiejska przyroda ma się dobrze.
Bociany starają się wykarmić cztery pisklęta, pani łyska ma dwa szkraby, a w
szopce pod stropem słychać drapanie młodych kun, niech sobie żyją spokojnie,
przecież ja jestem tu tylko gościem. Ponadto sroki razy trzy, wróble razy
cztery, pliszki razy trzy, nawet koty sąsiada razy cztery. Aż chce się
zacytować noblistkę, bo to tyle naraz świata ze wszystkich stron świata.
Są już słodkie poziomki i pyszne jagody, a
poranny spacer po "przydomowym" lesie zaowocował słoikiem pełnym
kurek. I jak tu nie kochać natury? Po takich chwilach powroty do rzeczywistości
bywają trudne. Polubiłem wieczorny rechot żab oraz siedzenie nad brzegiem stawu
i wpatrywanie się w księżyc przebijający się przez chmury. Jedyny mankament to
powolny Internet lub jego brak, ale wybaczam, od teraz pełna asceza. Powrót do
Olsztyna jutro, a ponownie wracam tu za tydzień. Gdyby ktoś miał ochotę
poleniuchować, polecam się.