Zostajemy w Olsztynie. Ostatnio czytaliśmy o trzech olsztyńskich dworcach, dziś spacerujemy po Lesie Miejskim i przekraczamy nurt największej warmińsko-mazurskiej rzeki, Łyny. A robimy to przez dwa mosty, Justusa i Smętka. Zatem zapraszam na 100% jesiennej natury.
Obszar Lasu Miejskiego w Olsztynie znajduje się w granicach administracyjnych miasta i liczy 1415,87 ha, a kompleks główny obejmuje aż 1100 ha. Las pełni przede wszystkim funkcję wypoczynkową i rekreacyjną, znajdują się tutaj dwa rezerwaty przyrody. Przez cały obszar przebiegają cztery szlaki turystyczne PTTK – czerwony, żółty, czarny i niebieski. Są tu również ścieżki rowerowe i parki linowe. Dla spacerowiczów zbudowano liczne altany, ławki, parkingi leśne oraz tablice edukacyjne, które uzupełniają ścieżki przyrodnicze. Na terenie lasu znajduje się stanowisko archeologiczne gród Sądyty oraz wiele okresowych zbiorników wodnych. Płyną też dwie rzeki – Łyna i Wadąg. Na początku XX wieku na terenach Lasu Miejskiego wybudowano Stadion Leśny, sanatorium przeciwgruźlicze, restaurację i kawiarnię.
Dolina rzeki Łyny
Olsztyńskie lasy zajmują ponad jedną piątą powierzchni miasta, czyli 1800 ha. Las Miejski jest największym w Europie kompleksem leśnym w granicach miasta. Opis ceremoniału przyjmowania na strażnika Lasu Miejskiego znajduje się w olsztyńskim archiwum wśród akt magistrackich sygnowanych datą 22 grudnia 1807 r.
W Lesie Miejskim znajduje się kilka mostów, którymi możemy przekroczyć Łynę. Jeden z nich to most Justusa. Do roku 1945 nazwa mostu brzmiała z języka niemieckiego Justizbrücke (Most Sprawiedliwości). Nie nadano nazwy mostu po roku 1945. Legenda mówi: Kiedy Olsztyn był jeszcze zagubioną wśród jezior i kniei małą pruską wioską, jego mieszkańcy czcili Justusa – boga lasu. Na kamiennym ołtarzu nad Łyną składali mu ofiary, a rano i wieczorem śpiewali pieśni. Justus dbał o swój lud. Nie dopuszczał do wsi nieprzyjaciół, przepędzał złe wiatry, aby nie przywiały do niej żadnej zarazy. Pilnował, żeby myśliwi z polowań nie wracali z niczym. Dbał też o lasy i zwierzynę, aby i jej niczego nie brakowało. Ludzie kochali Justusa. Pewnego dnia we wsi zjawił się obcy. Mieli czarne habity i krzyże w dłoniach. Zaczęli opowiadać o innym Bogu. Potem przybyło ich więcej i zaczęli wznosić potężną budowle. Z każdym rokiem rosła coraz wyżej ponad drzewa. - To musi być jakiś potężny bóg, skoro wymaga od swojego ludu tak wielkiego ołtarza – mawiali Prusowie i stopniowo, ten i ów zaczął oddawać mu hołd. Justus zasmucony coraz większą liczbą niewdzięczników zaszył się w lasach. Spotkać go jednak można było nad Łyną, w pobliżu brodu, do którego pić schodziły się zwierzęta. Z czasem w miejscu brodu ludzie postawili most. Justus lubił się po nim przechadzać. Towarzyszyły mu wtedy leśne zwierzęta, a ptaki siadały na ramionach. Pewnego dnia mieszkańcy Olsztyna podburzeni przez ludzi w czarnych habitach ukamienowali Heiko – ostatniego pruskiego ofiarnika, a kamień na którym składali Justusowi ofiary wepchnęli do Łyny. Od tamtej pory nikt już nie widział na moście starego człowieka w białej szacie i niebieskim płaszczu na ramionach z dębową laska w dłoni otoczonego zwierzętami i ptakami. Została po nim tylko nazwa – most Justusa. Niektórzy mówią, że Justus nie zginął i ten kto kocha las – może go spotkać, i że w herbie Olsztyna tak naprawdę jest on, a nie święty Jakub.
Most Justusa na dawnej rycinie
Kolejny most to most Smętka. Biegnie przez niego Szlak Kopernikowski, który prowadzi z okolic Targu Rybnego na Starym Mieście do Bukwałdu i Fromborka. Most jest na tyle wąski, że dostęp do niego posiadają wyłącznie piesi i rowerzyści. Swoją nazwę most zawdzięcza diabłu Smętkowi, występującemu w ludowych legendach i pieśniach kaszubskich – błędnie przypisywanemu folklorowi Warmii i Mazur.
Źródełko Zaręczynowe na dawnej rycinie
Obok mostu Justusa znajduje się też źródełko zaręczynowe. Miejsce chętnie odwiedzane przez przedwojennych mieszkańców miasta. Czy rzeczywiście zaręczyło się przy nim wiele par? Jak wieść niesie, czarodziejska moc źródełka polegała na tym, że kto się zmoczy wodą z niego lub z niego napije, ten zakocha się w tym, kto mu tę wodę podał. Legenda ta związana jest z historią pięknej, lecz wyniosłej córki nadleśniczego lasu miejskiego, która ignorowała zaloty i uczucia ubogiego robotnika leśnego. Pewnego dnia, kiedy przyjechała z posiłkiem do ojca i robotników, koń zaprzęgnięty w jej bryczkę spłoszył się i poniósł. Córka nadleśniczego spadła z bryczki i poturbowała się. Na pomoc jej ruszył zakochany w niej po uszy robotnik leśny, który obmył jej rany wodą ze źródełka, czym ukoił jej płacz i ból. Odtąd jej serce należało tylko do niego.
I Łyna na widokówce, Allenstein oczywiście. A rzeka bierze swój bieg w mazurskiej wsi o pięknej nazwie Łyna. Zobacz też: Na Mazurach źródła rzeki Łyny i cmentarz wojenny w Orłowie, w Olsztynie mural przy ul. Mickiewicza oraz Las Miejski w Olsztynie.