weekend był bardzo ciepły, jak nie w grudniu. z jednej strony to dobrze, bo wypad samochodem do Stolicy nie był tak stresujący jak kiedyś, gdy padał śnieg i w zaspach grzęzły pługopiaskarki. korek na siódemce sięgał wtedy 5 km. koszmar.
czasami lubię wpaść do innego miasta, bynajmniej nie w sprawach służbowych, ot tak, pozwiedzać, rozejrzeć się. odwiedzam wtedy mój ulubiony teatr, tu grają "Idiotę", znajomych, jem musakę i piję calvadosa - napój Inki, Joanny i Ravica oczywiście też. to tak na marginesie Remarque'a. chcę więcej takich weekendów.