Wbrew pozorom latem na wsi dzieje się bardzo dużo. Przynajmniej mi dni uciekają przez palce. Tu czas odmierzają wschody i zachody słońca, burze oraz codzienna zwykła krzątanina. Kocham taki stan.
Sianokosy, żniwa, zbieranie ogródkowych plonów. Do tego rowerowe eskapady, kąpiel w jeziorze, karmienie królików i zbieranie grzybów. Czasami ucieczka przed deszczem lub wyjazd do Lidzbarka prawdziwym pekaesem z szalejącymi od wiatru zasłonkami. Tylko tyle i aż tyle. W zasadzie brakuje mi trochę nowoczesnych gadżetów. No, ale za to mam codzienne bocianie klekotanie nad głową, wróble krzyki oraz wszechobecną naturę.
W Dywitach pod Olsztynem trafiłem na zawody balonowe*, jechałem klimatyzowanym kombajnem, jadłem najlepsze na świecie pierogi, a do tego trochę imprezowałem - w plenerze oczywiście. Bo to i Lidzbarskie Wieczory Jazzowe i Kiermas św. Małgorzaty. A kapliczka z Tolnik Wielkich przypomina mi o smaku miodu lipowego w jednym z agroturystycznych gospodarstw. Nie zapomniałem też o spacerach po stoczkowskich łąkach okraszonych cykadami.
W ogródku wszystko rośnie na potęgę. Moje ulubione dynie wyszły już dawno za swój rewir i dumnie rosną na trawniku, por ściga się na centymetry z selerem, słoneczniki poszybowały pod dach, a zielony groszek kąpie się w słońcu wyginając tyczki. Uprawianie warzyw sprawia mi ogromną przyjemność. Jedzenie oczywiście też. Bo kto odmówiłby sobie miski sałaty z rzodkiewką i winegretem lub młodej fasolki szparagowej polanej roztopionym masłem. Do tego pajda chleba na zakwasie i obiad gotowy. Oby lato trwało jak najdłużej!
Zdjęć dziś dużo. Ale jak tu nie oprzeć się pasji fotografowania. Przyroda szaleje, wszystko żyje. Temperatury dają się też we znaki i tylko poranki są ożywcze. Może jeszcze mrożona kawa o świcie. A wieczorem zapach maciejki elektryzuje cały taras, wdzierając się powolnymi krokami do domu. Od stawu natomiast czuć przyjemny chłód oraz słychać delikatne muskanie ryb o taflę wody. Jest jeszcze bicie dzwonów, które cichną z każdą upływającą sekundą. Takie jest moje lato w Stoczku. Słonecznego sierpnia!
* Balony widziałem będąc w Dywitach, Dobrym Mieście, Jezioranach oraz o poranku w Olsztynie w ostatni weekend lipca. Towarzyszenie załodze podczas zawodów kosztowało 500 zł. Wolę jednak swoje przyziemne tereny.