Okolic Bartąga ciąg dalszy...
Jadąc samochodem przyciszyłem radio. Dzwony kościoła biły donośnie, a ich ciężkość przedzierała się przez miejskie bloki, później białe pola i niosła w dal. Przystanąłem na poboczu i słuchałem przez chwilę. Minęło południe. Niepowtarzalny jest ten moment. I wiem, że nie uda mi się go przedstawić jednym kadrem. Dla jednych to monotonna codzienność, dla mnie niezwykłość. Uwielbiam bezkresne bicie dzwonów, tak po prostu.