Od tygodnia leje w tym mieście... – cisną się na usta słowa piosenki Rodowicz. Zapytany, dlaczego pierwszolipcowy zlot aut z epoki peerelu nie utonął w kałużach wyjaśniam, że szczęśliwie nastąpiła pięciogodzinna przerwa w opadach. Zatem dziś zostawiamy w tle warmińskie kapliczki oraz kościoły i oglądamy klasyki samochodowego gatunku. Jak co roku przybyły trabanty, skody, polonezy, garbusy, warszawy, duże fiaty i wiele innych. Były też perełki, dokładnie cztery, które skupiły na sobie uwagę pań i panów.
Po pierwsze Ursus C-328 z 1964 roku, którym od dwóch lat 68-letni Zygmunt Kuś z Pleszewa przemierza Polskę. To lekki ciągnik rolniczy, produkowany w latach 1963-1968 przez zakłady Zakłady Mechaniczne Ursus. Największą zaletą tej maszyny była wytrzymałość. Silnik posiadał 6 biegów do jazdy w przód i 2 biegi wsteczne. Traktor rozszedł się w 75 tysiącach egzemplarzy. C-328 miał też kilka wad. Największą był brak zaczepu polowego i słaby rozrusznik, który często płatał figle zimą. A pamiętacie hasło "Kobiety na traktory"? Na plakacie propagandowym z 1949 roku widzimy Magdalenę Figur, która otrzymała możliwość uczestniczenia w kursie dla traktorzystów. Uczestniczyło w nim 40 mężczyzn oraz dwie kobiety, z których kurs ukończyła tylko Figur. Zdjęcia jakie zrobiono uśmiechniętej dziewczynie w mundurze Związku Młodzieży Polskiej, siedzącej na traktorze marki John Deere w maju 1949 roku posłużyły do całej serii publikacji propagandowych PRL, między innymi socrealistycznych plakatów. W 2001 roku powstał film dokumentalny w reżyserii Ewy Piętki "Dziewczyna z plakatu", poświęcony losom Magdaleny Figur, kliknijcie w tytuł. Rok później film był prezentowany w konkursie sekcji dokumentalnej Międzynarodowego Festiwalu Filmowego w Karlowych Warach. A tu inna atrakcja, czyli I Konkurs Orki Zabytkowymi Traktorami Lubecko 2017.
Zobacz też: Olsztyński zlot aut z epoki PRL-u | Klasyka gatunku pod Szubienicami | Sanktuarium w Krośnie k. Ornety, Motomajówka Warmińska
Po drugie Star 25 − polski samochód ciężarowy średniej ładowności produkowany w latach 1960-1971 przez Fabrykę Samochodów Ciężarowych w Starachowicach. Produkcję seryjną Stara 25 rozpoczęto w 1960 roku. Nadwozie pojazdu osadzone zostało na podłużnicowej ramie spawanej wykonanej z blachy tłoczonej. W układzie jezdnym zastosowano przednią oś sztywną zawieszoną na półeliptycznych resorach piórowych oraz dwóch hydraulicznych amortyzatorach ramieniowych. Z tyłu zastosowano most napędowy zawieszony na półeliptycznych resorach piórowych, dodatkowo wspartych przez pomocnicze resory piórowe. W układzie hamulcowym zastosowano nową pompę o zwiększonej wydajności. Do napędu Stara 25 zastosowano polski, 6-cylindrowy, rzędowy silnik benzynowy typu S472, o pojemności 4196 cm³ i mocy maksymalnej 69,8 kW (95 KM). Jednostka napędowa zblokowana została z 5-biegową manualną, niezsynchronizowaną skrzynią biegów. Od 1960 roku na podwoziu modelu A25P w Jelczańskich Zakładach Samochodowych produkowane były nadwozia pożarnicze N751 wyposażone w motopompę M800E oraz N761 z autopompą A1600. Star 25 nadal pozostaje w parku maszynowym OSP w Kieźlinach pod Olsztynem.
Po trzecie Ford Popular – samochód osobowy produkowany w latach 1953–1962 przez brytyjską filię Ford Motor Company. Wyprodukowanych zostało 155 340 egzemplarzy pierwszej generacji (103E) oraz 126 155 drugiej (100E). Był to najtańszy samochód dostępny ówcześnie na brytyjskim rynku, kosztujący 391 funtów. Samochód bazował na wcześniejszej generacji modelu Anglia (E494A). Posiadał tę samą przedwojenną stylistykę, pozbawioną jednak ozdobników takich jak bakelitowa deska rozdzielcza czy chromowane elementy nadwozia. Od pierwowzoru odróżniał go także 1,2-litrowy silnik dolnozaworowy o mocy 30 KM. Samochód posiadał 3-biegową skrzynię biegów i pozbawiony był takich elementów wyposażenia jak ogrzewanie czy elektryczne wycieraczki. A obok plakat antyalkoholowy, który miał motywować obywateli do mniejszej konsumpcji alkoholu. Bazując na statystykach z roku 1980, obywatele naszego kraju zdołali wypić aż półtora miliarda butelek wódki. Średnio w latach 70. upijało się codziennie 5 mln. mieszkańców Polski Ludowej. Po wypiciu nie było oporów przed wsiadaniem za kółko, gdyż za jazdę po pijaku dostawało się jedynie kolegium i zabierali prawo jazdy na 2 lata.
Plakat „Nie piję, bo zbieram na:” z czasów PRL motywujący polskich obywateli do mniejszej konsumpcji alkoholu.Plakat „Nie piję, bo zbieram na:” z czasów PRL motywujący polskich obywateli do mniejszej konsumpcji alkoholu.
Też się w nim zakochałem.
Po czwarte Vespa 400 – mikrosamochód produkowany przez francuską firmę ACMA według projektów włoskiej spółki Piaggio w latach 1957-1961. Dostępny jako 2-drzwiowe coupé. Do napędu użyto dwusuwowego silnika R2. Moc przenoszona była na oś tylną poprzez 3-biegową manualną skrzynię biegów. Prędkość maksymalna to 83 km/h. Auto zaprojektowane zostało przez włoską firmę Piaggio, która na co dzień zajmowała się projektowaniem i produkcją skuterów. Mikroautko, niewiele większe od dziecięcej zabawki, przeznaczone jest dla 4 osób. W Polsce w tym samym czasie produkowano w Mielcu podobny samochód, czyli Mikrusa MR300. Jego produkcję zakończono dosyć szybko, gdyż mimo małych rozmiarów cena była ogromna, ok. 50 tysięcy złotych (ok. 50 średnich pensji). Wyprodukowano 1728 sztuk. „Przy cenie, która nie powinna być wyższa niż 25-30 procent powyżej ceny motocykla o podobnym litrażu, stanowić może bardzo popularny środek transportu dla szerokich rzeszy użytkowników” – pisała ówczesna prasa. Tak się jednak nie stało i w 1960 roku zakończono jego produkcję. Pamiętacie Fiata 500? To kolejne znane mikroauto zaprezentowane 2 lipca 1957 roku w Turynie. Produkcję pojazdu zakończono 1 sierpnia 1975 roku po wyprodukowaniu łącznie 3 432 226 egzemplarzy Fiata 500. W 2007 roku z okazji 50. rocznicy istnienia modelu 500, wprowadzono do produkcji nowoczesną wersję pojazdu – model 500 (2007), który kształtem nawiązuje do protoplasty.
Miło popatrzeć, podotykać i poczuć. Z dzieciństwa pamiętam zapach żuka, takiego blaszaka, którym babcia codziennie wracała z pracy w ośrodku wypoczynkowym w Liksajnach do domu. Lubiłem w południe pojechać tam rowerem, aby później, wieczorem, wrócić z całą ekipą kuchni. Resory żuka skrzypiały, butelki tłukły się w metalowych skrzynkach, a kurz ciągnął się za samochodem jadącym po polnych drogach. Najgłośniej było przy wjeździe na bruk. Do tego kierowca mknął jak szalony i często podskakiwało się na drewnianych ławkach. Innym znowu razem stało się w sklepie GS po chleb, który był zresztą na zapisy. Nie wiem, po co się stało. Może z racji plotek. Przed dziesiątą przyjeżdżał z Miłomłyna blaszany Robur LD 3001 załadowany gorącym chlebem. Kierowca w białym fartuchu wysiadał, otwierał pakę i wystawiał 8 drucianych skrzynek z kilogramowym chlebem i jedną z bułkami poznańskimi, na których leżało dziesięć rogali z makiem. Hakiem wciągał je do sklepu po cztery. A kogo to obchodziło, że robił to po brudnej podłodze i palił przy tym papierosa. Podpis i odjazd. Ekspedientka skreślała w zeszycie ilość zamówionego pieczywa, a pieniądze za towar wrzucała do ogromnej szafy pancernej z wielkim pokrętłem na drzwiach. Babcia kupowała mi dwa rogale, jeszcze ser żółty, klubowe i zapałki z Sianowa dla dziadka, ptysia w szklanej butelce. Jak ja lubiłem siedzieć na okiennym parapecie, słuchać starszych pań i patrzeć na to wszystko. Innym razem jechaliśmy PKS-em do Ostródy po parówki. W Morlinach koło Ostródy były zakłady mięsne. Parówki nazywano paluszkami. Wyobraźcie sobie 4 kg parówek zawiniętych w szary papier. Były miękkie i smaczne, może dlatego że konsumowane na szybko i brudną ręką. Powrót o 11.30 autobusem do Morąga lub o 12.00 do Elbląga. Na stanowisku tłum ludzi, wszyscy z zakupami. Często i nam zabrakło miejsca. Ale nic to. Rozkoszna była też podróż powrotna okazją. Szło się na rogatki Ostródy i machało. Wystarczyło kilka minut i już jakiś dostawczy olbrzym chłodnia jadący z Warszawy do Gdańska zatrzymywał się, żeby nas podwieś. Takie czasy, takie wspomnienia.
Garbusy miały być proste, funkcjonalne, osiągać prędkość 100 km/h i mało palić. Ponadto miały pomieścić 4-osobową rodzinę i być chłodzone powietrzem. A przy tym kosztować nie więcej niż 10 pensji robotnika.
Wartburg 1000 z 1963 roku.