Podobno ci, którzy nie mają marzeń umrą z zimą. Trochę zaniedbałem ostatnie czasy, zaniedbałem siebie. Obecnie głównie obracam się w dwóch sferach: pracy i domu. Plany na intelektualne ferie też wzięły w łeb, gdyż leczę się z grypowych przypadłości, słuchając Marii Gadú i pijąc białą herbatę. Za to poranek powitał mnie raczej chłodno i wilgotno. Wilgoć mi nie służy. Przemykając z psem i kubkiem gorącego napoju, popełniłem kilka zdjęć. Zapraszam, żeby spojrzeć na styczniowy Olsztyn, Olsztyn na Warmii oczywiście. I obiecuję, od jutra będzie lipa z miodem.